PanzerLisioł III
PanzerLisioł III
Jak to zwykle bywa z czołgami, swoją przygodę z książką „Panzer III” autorstwa Thomasa Andersona zaczynamy od takich maszyn jak Vickers Medium czy Renault Ft 17 – czyli od samego początku. Potem dopiero nadjeżdża Panzer III w rozdziale „Prace rozwojowe” i „Początki produkcji” aż do swojej pełnej chwały. Lisioł nie będzie ukrywać, że książka posiada w sobie wiele technicznych szczegółów i jeszcze więcej zdjęć. Można się nawet pokusić o stwierdzenie, że to album zdjęciowy z poszerzonym opisem.
Futrzaka głównie zainteresował rozdział związany z działaniami w Afryce Północnej. Nie ma zaskoczenia, że piasek i silnik nie dogadują się ze sobą, jednak mobilne pole walki ma swoje wymagania. Czasem trzeba po prostu pędzić na złamanie karku! *zapiszczał Lisioł, wciskając gaz do dechy w swoim Panzer III, przejeżdżając pustynny odcinek w pobliżu Trigh al-Abd*. Na zdjęciach panuje oczywiście moda na gołe klaty, idealnie dla Pań.
Gdy do każdego atakującego ugrupowania dołączyły słynne armaty przeciwlotnicze 88 milimetrów (Flak 18/36/37/41) zrobiło się ciekawie, ale tylko w teorii. Rozdział nie zawiera dużej ilości informacji, jest to raczej pobieżne „pogłaskanie” dłonią po szczycie wydmy, niż głębokie zakopanie się w piaskach pustyni. Autor skupia się głównie na czołgu, więc sam front jest sprawą marginalną. Podobnie sprawa ma się z Kampanią w Polsce, inwazją na Bałkany i działaniami na Wschodzie. Przechodzimy więc z czołgiem Panzer III od momentu jego powstania przez czasy dzieciństwa, szkolne, pierwszych zaliczeń aż po sprawdzenie w boju i jego dalsze perypetie. Można powiedzieć, że brakuje tutaj czynnika ludzkiego, ale ten dotyczący maszyny jest całkiem dobrze ogarnięty.
Lisioł może polecić tą pozycję początkującym i fanom samego czołgu. Dla szukających pogłębienia wiedzy, proponowałby bardziej obszerne monografię.

Komentarze
Prześlij komentarz