Posty

Wyświetlanie postów z marzec, 2024

Kajlisioł

Obraz
Kajlisioł Gdybyście posiadali moc sterowania więziami, które Was łączą z innymi ludźmi, co byście zrobili? Lisioł zapewne zorganizowałby większą dostawę sake oraz truskawek *lisie piski aprobaty*. Co jednak gdy taką moc zdobędzie ktoś, kogo los nie obchodzi właściwie nikogo? Na to pytanie odpowiada autorka Vaishnavi Patel w książce „Kajkeji”. Tytułowa bohaterka Kajkeji wychowuje się w pałacu w cieniu swojego ojca i braci. Matka zostaje wygnana z niewiadomych powodów, jeszcze bardziej pogłębiając uczucie samotności Kajkeji. Na szczęście jej ulubiony brat – Judhadźit – stara się pomóc, a nawet daje dziewczynie ułudę wolności, czyli naukę walki bronią – coś, co jest dozwolone tylko dla mężczyzn. Tak, w tym świecie kobieta jest niczym ładny dodatek do stroju, narzędzie do zawierania sojuszy oraz powietrze, mające zajmować się swoimi obowiązkami. Irytujące, ale tak wygląda świat, gdzie nawet bogowie ignorują modlitwy Kajkeji. *Lisioł podnosi łapkę* czy jednak na pewno? Ewidentnie

PanzerLisioł IV

Obraz
PanzerLisioł IV Nie da się ukryć, że Lisioł czołgi lubi, a nawet ma swój ulubiony typ. Jest nim Panzerkampfwagen IV w romantycznej mowie Goethego, a dla przyjaciół Panzer IV. Lisioł upodobał sobie szczególnie wersję H, ale to już szczegóły *Lisioł dumnie kiwa łebkiem*. Z tego też powodu, futrzak postanowił zaprezentować Wam książkę „Panzer IV” autorstwa Thomasa Andersona, gdyby ktoś chciał się dowiedzieć, o co Lisiołowi chodzi z tym czołgiem. Prócz wielu ciekawych zdjęć, książka zawiera garść szczegółowych informacji o tytułowym czołgu – od genezy po pełny opis służby podczas II wojny światowej. Można więc dowiedzieć się, nie tylko gdzie umieszczono silnik, jaką skrzynie biegów zamontowano, ale nawet czym różnią się poszczególne wersje od siebie oraz po co montowano boczne osłony przeciwkumulacyjne. Dodajcie sobie do tego odrobinę wyobraźni, a poczujcie, jak ten czołg pracuje, jak jego silnik mruczy – no dobra, wyje i okazjonalnie domaga się użycia gaśnicy. Autor jednak n

Nasreddin Hodża. Wybrane Lisioły.

Obraz
  Nasreddin Hodża. Wybrane Lisioły Słyszeliście kiedyś o kultowej międzynarodowej postaci Nasreddina Hodży? Nie? Nie martwcie się, Lisioł też nie, chociaż autor wstępu w książce opracowanej przez Janusza Janczewskiego "Nassreddin Hodża. Wybrane anegdoty" twierdziłby, że macie powody do wstydu, jednak sam Hodża by już tak nie uznał. O co chodzi z gwiazdą humoru, porównywaną do samego Demokryta, a nawet Diogenesa? Prawie 60 stronnicowy wstęp wyjaśni Wam kim jest Hodża ale nie potwierdzi czy istniał na pewno czy nie, za to dowiecie się wszystkiego, co się da na temat tego pana - z podziałem nawet na kraje, które prowadziły na jego temat badania. Okazuje się, że każdy na Bliskim Wschodzie uważa, że Hodża pochodzi z jego terenów. Skąd taka zachłanność? Otóż Hodża równie dobrze mógłby urodzić się w Polsce. Jego anegdoty i przygody po małej korekcie religijnej, okazałyby się bliskie także Słowianom, Germanom, itp., ponieważ Hodża porusza sprawy uniwersalne na wesoło. Przez

Lisioł na już!

Obraz
  Lisioł na już! Gdy Lisioł zobaczył w Empiku pudełko z napisem „Sojusz na już. Przebiegła gra karciana” wydawnictwa Muduko, nie mógł przejść obojętnie. Od razu wyciągnął swoje łapki i zlisiołkował zdobycz, umykając natychmiast do najbliższej kawiarni w celu przetestowania gry. Już sam fakt, że w grze wcielacie się w jednego z czterech lisiołów czyni tę grę absolutnie genialną. Co jednak z samą mechaniką? „Sojusz na już” to łatwa i przyjemna gra. Rozkładacie karty władców zwierząt, pod nimi karty skarbów. Potem dzielicie między graczy skrzynki z podarunkami i już można zaczynać. Waszym celem jako posłańca jest rozdanie wszystkich prezentów, jakie otrzymaliście na początku gry. Kto pierwszy to zrobi, wygrywa. Żeby przekazać swoje skrzynki, trzeba zagrać karty z wizerunkiem odpowiedniego władcy lub skarbu, a ich ilość musi być większa od ilości kuferków na karcie. Przykładowo, jeżeli na królu Pandzie znajduje się już 1 skrzynka, musicie zagrać 2 karty, aby położyć jeden ze swoi

Sanktuaria Lisiołowe

Obraz
  Sanktuaria Lisiołowe Lisioł lubi czytać o różnych miejscach kultu – zwłaszcza jeżeli są poświęcone jego Wielkiej Lisiołkowatości, jednakże w tym wypadku Bogusław Gierlach zabiera nas na wyprawę śladem sanktuariów słowiańskich. Tytuł co nieco zdradza, prawda? Lisioł musi przyznać, że do lektury usiadł z ciekawością, bo wiara Słowian jest obiektem wielu spekulacji przy stosunkowo niewielkiej ilości twardych dowodów. Przedstawienie informacji na temat miejsc kultu oraz pochówków to coś, co Lisioła szczerze zainteresowało. Niestety w tym wypadku futrzak nie polubił się z książką. Są dwa główne powodu dla tego stanu rzeczy, ale żeby zacząć od pozytywów, autor posiada naprawdę ogromną wiedzę na temat znalezisk na terenach Polski… sprzed ponad 40 lat, bo oryginalna publikacja pochodzi z roku 1980. To pierwszy problem – pewne informacje są już nieaktualne. Lisioł od razu piszczy, że to nie jest duży problem – dla osób, które interesują się tematyką Słowian, nie będzie to przeszkoda