Posty

Wyświetlanie postów z grudzień, 2020

Lisioł w sosie słowiańsko-wikińskim.

Obraz
W trakcie trwania Świąt, Lisioła zainteresowały ciekawe zapachy niedaleko jego norki, dlatego wystawił uszy i z zainteresowaniem wyruszył na poszukiwania źródła tego nieprzyzwoitego kuszenia z samego rana. Tak natrafił na nietypowe zbiegowisko Słowian i Wikingów, którzy pichcą niezłe kłopoty na środku lasu. Niezrażony możliwym niebezpieczeństwem, Lisioł podkradł się bliżej, zanurzając łeb w dzbanie pełnym mleka, pozyskanym z reniferów - lepiej nie pytać głośno, jeszcze pomylą Lisioła z reniferem i dopiero będzie problem! Oblizał pyszczek, po czym ruszył dalej, podglądając z ukrycia jak postawna wikińska kobieta robi przetwory podobne do kiełbasy. Trzeba przyznać, że te jelita wypchane słoniną, krwią i mięsem wyglądają mało apetycznie. Do tego doszło wypiekanie chleba przaśnego, z mąki żytniej, jęczmiennej, a nawet grochowej, z dodatkiem kory sosnowej i piasku. Lisioł przekrzywił głowę nieco w bok, uważając, że bardzo dziwne mają tutaj zwyczaje, ale trzeba przyznać, że od samego patrz

Lisioł na wielkim turnieju w Rappottenstein!

Obraz
    Król Rudolf   Habsburg wezwał wszystkich na wielki turniej. Lisioł, jako najdzielniejszy z rycerzy, oczywiście odpowiedział na to wezwanie. Znalazł sobie konia, niezbyt wysokiego i wyruszył w podróż na zamek Rappottenstein, wychodząc z założenia, że zbroje oraz broń ukradnie… pożyczy od kogoś na miejscu. Po drodze natrafił na ciężką do pokonania przeszkodę. Przeprawy strzegł tajemniczy i groźny Titivilus. Mając do wyboru honorową walkę albo hańbiącą ucieczkę wybrał oczywiście to drugie i przeprawił się w innym miejscu. Już pod samym zamkiem utwierdził się w przekonaniu, że to była słuszna decyzja, gdyż podobno zjadł ten cały Titivilus kilku chłopów, a nawet rycerzy z końmi i zbroją, bez popitki! Na samym turnieju Lisiołek spotkał starych znajomych: Jaksę, Lamberta oraz Inkwizytora Gotfryda. Ci dwaj pierwsi pomogli Lisiołowi zdobyć zbroję oraz miecz. Tak uzbrojony nasz bohater wyruszył stawać w szranki, dzielnie się przy tym chowając to za plecami Lamberta, to Jaksy. Jednak jego

Bagienny Lisioł na polowaniu!

Obraz
  Lisioł tak rozrabiał w Valhalli, korzystając z dobrodziejstw rogów bez dna pełnych miodu i truskawek, że Odyn stracił cierpliwość. Wskazał Lisiołowi drogę powrotną do domu, czyli w praktyce wyrzucił go przez okno. Niespodziewanie Lisioł wylądował na bagnach w książce   Polowanie autora Tomasz Kamiński. Lisioł wyciągnął więc swoją włócznię godną Leonidasa i wybrał się na eksplorację terenu, żeby pokazać swoją lisiołkowatość. Miejscowi ludzie od razu wydali mu się nieco podejrzani, jakby lubili sobie powciągać co nieco. Z drugiej strony co robić na tych śmierdzących bagnach? Lisioł na swojego towarzysza wybrał Kadriana. Chłopak w końcu posiada zbroję, miecz i umie ugabuga zrobić palcami, same plusy! Grzecznie więc Lisiołek chodził za Panem z zakonu Wstęg, aż zobaczył Issere, dziewczyna od razu wpadła mu w oko. Lisioł nawet poprawił sobie futerko, wypolerował włócznie i ruszył żwawym krokiem na podbój niewieściego serca. Niestety do randki nie doszło! Wielki zły Oghai, Belit wszedł Lisi

Bonus Mikołajkowy.

Obraz
            Lisioł przecisnął się przez wąski otwór w ścianie drewnianego domostwa, lądując na stole, aż półmiski podskoczyły do góry. W przewróconym rogu zostało nieco miodu. Szkoda, żeby się zmarnował, więc Lisioł od razu zanurzył w nim swój pyszczek, łapczywie siorbiąc. Na koniec oblizał pyszczek zadowolony i rozejrzał się dookoła. Jego wzrok zatrzymał się na niewielkiej zbroi. Potarł zadowolony łapki. Kilka susów, parę niezgrabnych ruchów i włala, wcisnął się w obiekt swoich pragnień. Teraz potrzebna jest mu jeszcze tarcza oraz topór. Lisioł uważnie rozejrzał się po domostwie, zastanawiając się co tutaj zwędzić. Jego wybór padł na spory talerz, złupiony zapewne w jakimś angielskim opactwie, kto by się przejmował takimi szczegółami? Nieco porysowany, z jakimiś czerwonymi zaschniętymi plamami. Nada się idealnie. Potrzebny mu jeszcze topór. Lisioł wyszczerzył zęby w uśmiechu, dostrzegając rożen nad paleniskiem. Zadowolony poszedł do niego, wciągając nosem zapach ryby, niedawno zape