Lisiołowe Cesarstwo
Lisiołowe Cesarstwo
Czas na finał trylogii Płonących Królestw czyli „Lotosowe Cesarstwo”. Będzie roślinnie i będzie paląco – w końcu świat maszeruje z jednej wojny w drugą. Autorka Tasha Suri powoli budowała to przejście od świata rzeczy prostych – problemów śmiertelników – po aktualny poziom boskości. Wojna Kwiatów wisi w powietrzu, dawni bogowie powrócili, podobnie jak święty płomień, który może ich zabić. Szykuje się starcie tytanów.
Pomimo głębokiej miłości łączącej Manili i Priję, ich drogi rozeszły się w brutalny sposób. Krew na posadzce, samotność w sercu. Lisioł jednak przeczuwa, że drogi tych dwóch dam znowu się zejdą. Podczas gdy Manili podejmuje się bycia cesarzową, manipuluje możliwością „samospalenia” i szykuje się do nowej wojny, Prija stara się przygotować swój lud na nadejście… wojny prowadzonej przez Priję. Dwie strony barykady, dwa złamane serca, jednak czy Prija w ogóle ma jeszcze serce? I kim się stała? Po bliższych oględzinach futrzak stwierdza, że bliżej dziewczynie do drzewa, niż człowieka. Niebezpieczna sprawa.
W tym czasie Rao zaszył się na dachu z Lisiołem w towarzystwie wielu butelek alkoholu. Nie ma to jak procenty na zapomnienie. Szkoda tylko że Bezimienny nie rozumie powagi sytuacji i wtrąca się ze swoimi wizjami. Na szczęście pić można w każdej pozycji! Gorzej z jazdą konną w stanie mocno wczorajszym. Lisioł nie poleca. Cały świat się wyjątkowo wtedy kołysze!
Bhumika ma za to pamięć dziurawą jak szwajcarski ser. Na szczęście towarzyszy jej pewien rezolutny i silny Dźiwan. Lisioł uważa, że to jedna z nielicznych dobrze napisanych męskich postaci w tej książce. Nie trzeba przecież dodawać, że zwłaszcza Manili ma słabe zdanie o mężczyznach.
Lisioł przyznaje, że czuł już lekki niepokój w
poprzednim tomie, gdy fabuła szła coraz bardziej w stronę bogów i tak zwanej
wielkie fabuły. O wiele bardziej futrzak preferował zwyczajną Priję, która
pomaga ukochanej kobiecie się zemścić i sięgnąć po najwyższy zaszczyt –
cesarski tron. Teraz jednak wszystko się kręci wokół Jakszów oraz płomienia
matek, posypane nieśmiało wątkiem miłosnym. Jest z rozmachem, ale nie do końca
na tym opierał się trzon tej historii.

Komentarze
Prześlij komentarz