Dungeon Meshi. Lisioły i smakołyki. Tom 2.
Dungeon Meshi. Lisioły i smakołyki. Tom 2.
Lisioł z przyjemnością powrócił do serii „Delicious in Dungeon” autorstwa Ryoko Kui, aby zwiedzić kolejne poziomy tajemniczego lochu. Trzeba przyznać, że tutejszy ekosystem jest interesujący i zapewnia niezbędne składniki odżywcze, o ile wcześniej owe składniki Was nie zjedzą. W przypadku golemów bardziej grozi Wam zmiażdżenie niż pożarcie żywcem, ale gra jest warta świeczki – albo obiadu. Świeże warzywa uprawiane na nawozie z… toalet używanych przez poszukiwaczy przygód? Ach, cóż za smakołyki! Kreatywności nie można odmówić – kreatyny też nie.
W tym tomie spotkamy orków, poznamy bliżej krasnoludzkiego kucharza Senshiego oraz dowiemy się czegoś więcej na temat Falin – wspomnienia z siostrą Laiosa są przyjemnym akcentem w fabule, które pozwalają lepiej poznać relacje, jakie łączą członków drużyny. Pojawia się też konkurencyjna ekipa poszukiwaczy przygód, ale Lisioł machnął na nich łapą, koncentrując się na lodach z upiorów. Trzeba mieć swoje priorytety prawda?
Sam loch również nam zdradzi kilka informacji… za pomocą żywych obrazów. Trzeba przyznać, że wpraszanie się na cudzą biesiadę to ryzykowny pomysł. Podobnie jak próba oswojenia Kelpie. Lisioł musi przyznać, że to piękne stworzenie, aczkolwiek jego uroda przemija, gdy otworzy pysk, prezentując rząd zębów godny rekina ludojada. Futrzak zauważył też starego znajomego: mimika. Kto grał w jakąkolwiek grę w stylu Dark Souls, ten wie, o czym Lisioł piszczy. Wróg wszystkich wrogów, skrzynka wabiąca innych potencjalnym skarbem. Spróbujcie jednak taką skrzynkę otworzyć, a stracicie głowę i to w najlepszym przypadku. W przeciwnym razie będziecie umierać w męczarniach. Nieraz Lisioł w Dark Souls zebrał kopniaka od mimika *brrrrrr*. Jednak w formie dania jest do przełknięcia.
Drużyna kontynuuje swoją podróż w celu wskrzeszenia Falin, odkrywa nowe wyzwania kulinarne, korzystając przy tym z podziemnego menu, na które składają się potwory, pułapki oraz kreatywna fabuła. Tom trzyma poziom i Lisioł nie raz się uśmiechnął podczas lektury.
Komentarze
Prześlij komentarz