Furia Lisioła
Furia Lisioła
„Furia Wikingów” pióra Daniela Komorowskiego to książka oparta na faktach, a na dodatek faktach historycznych – nie uciekać, siedzieć na miejscach i czytać dalej! – skupiająca się na Wikingach, a dokładniej na półlegendarnej postaci Ragnara Lodbroka oraz jego synów, którzy dokonywali niesamowitych najazdów na Anglię – mnisi anglosascy dają łapkę z kciukiem do góry, łapkę nie przymocowaną do ciała.
W tym miejscu Lisioł pragnie poinformować wszystkich zainteresowanych, że książka do łatwych nie należy. Dlaczego? Otóż nie ma tutaj bohaterów, których można polubić, z którymi łatwo przyjdzie nam się utożsamić i zaprosić ich na herbatkę. Wynika to z prostego faktu, ci zacni panowie są Wikingami! Zazwyczaj brodzą do kolan w czyjś wątpiach, mając krew i flaki za najlepszy balsam do ciała. Do tego dochodzą tortury, gwałty oraz tym podobne skandynawskie przyjemności. Niezrażeni? To świetnie, idziemy dalej! *stwierdził Lisioł, przechodząc nad zmasakrowanym ciałem bogowie jedni wiedzą kogo*
Na tę podróż najlepiej zaopatrzyć się w topór oraz tarczę, gdyż nie będzie hardo. Zacny król Danii Ragnar to potężny i okrutny wojownik, ale jego synowie to już wyższa liga! Jedni walczą bronią, inni słowem, a jeszcze taki jeden lepiej nie mówić czym. Autor w dodatku nie oszczędza nam krwawych opisów, więc posoka i flaki wypływają z kartek. Dobrze jest więc mieć jakąś miskę pod ręką.
Główna fabuła to oczywiście najazdy na Anglię – Wikingowie przecież nie lubią się nudzić. Nie ma tutaj jednak żadnego zadania czy main questa. Możemy więc założyć, że wszystko dzieje się z chciwości i chęci walki. Historycznie poprawna motywacja, jednak czasem ten brak wątku przewodniego może dokuczać.
Duży minusem książki jest słaba redakcja. Błędy stylistyczne będę raz po raz uderzać nas prosto w nos, ale w końcu to Wikingowie. Zapewne zjedli redakcję z korektą na podwieczorek. Z drugiej strony mamy ogromną wiedzę autora oraz bardzo plastyczne opisy, których najlepiej nie czytać przy obiedzie.
Podsumowując, jeśli lubicie Wikingów albo porządną jatkę, to warto zajrzeć do „Furii Wikingów” i samemu zagrać w tenisa czyjąś głową lub zrobić sobie odmładzająca kąpiel we krwi.
Komentarze
Prześlij komentarz