Rise of the Lisioł









 

Rise of the Lisioł

Lisioł postanowił wybrać się do Japonii w latach 1853-1868, czyli do bardzo ważnego okresu historycznego dla Kraju Kwitnącej Wiśni. Właśnie dobiegł końca okres rządu szogunów z rodu Tokugawów, a Nippon przeszedł gruntowną przemianę od państwa feudalnego do nowoczesnego państwa, pragnącego dogonić, a nawet przegonić państwa zachodnie. Brzmi jak świetna fabuła dla gry prawda? Właśnie o tym czasie przemian opowiada gra „Rise of the Ronin”, gdzie gracz wciela się w ronina – ale nie takiego zwykłego samuraja bez pana. Otóż wyobraźcie sobie, że macie Bliźnię Miecza. Drugą połówkę od walki. Razem jesteście niezwyciężeni. Jednak misja idzie źle, zostajecie brutalnie rozdzieleni. Nietrudno się więc domyślić, że fabuła polega na odnalezieniu swojego Bliźnięcia Miecza. Jak to wygląda w praktyce?

Wpadamy w sam środek konfliktu między szogunatem i tymi, którzy chcą go obalić, a obie strony walczą ponoć o lepszą Japonię. Teoretycznie trzeba wybrać sobie stronę, ale praktycznie to Lisioł oficjalnie stwierdza, że nie ma to żadnego znaczenia! Robicie zadania dla obu stron wedle wymogów fabuły, przyjaźnicie się ze wszystkimi, a potem wpuszczacie przyjaciołom łomot. Jaki problem? I tak potem dostaniecie od nich nowe zadania. Ten system podziału to jakaś żenada. Podobnie jak system więzi. Więź zdobywa się z postaciami i konkretnym regionem wykonując misje, polując na bandytów itp. W teorii bomba, to teraz praktyka. Kogokolwiek nie spotkacie, robicie z nim więź. W pewnym momencie Lisioł się pogubił, kto jest od czego, bo tyle tych postaci jest nawalone. Zresztą w ramach rozwoju tej więzi wystarczy robić questy i nosić im prezenty, to, że ich stłuczecie na kwaśne jabłko nie wpłynie na więź negatywnie *lisi facepalm*. Jeśli chodzi o więź z lokacją – wytwarzacie ją wykonując nudne, powtarzalne questy. W każdym terenie te same!

Do tego dołóżcie nudną fabułę główną, brzydką grafikę – gra jest przeznaczona wyłącznie na PS5, a wygląda rodem z poprzedniej generacji konsol –brak konsekwencji swoich decyzji, czyli nieważne co zrobicie i tak będzie jak ma być. Za każdym razem jak Lisioł myślał, że robi się ciekawie, po chwili już dostawał kubeł zimnej wody. Tak zmarnować taką dobrą historię.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Lisioł Katyński

Lisioł Aten – to (nie) jest Sparta!