Na lisią łapę
Na lisią łapę
Gdy wena was opuści, gdy literki nie chcą się składać w sensowny ciąg, gdy fabuła umyka gdzieś hen hen poza granice świadomości, a wasza kariera wielkiego pisarza wisi na włosku, oto Lisia rada! Czekajcie na przybycie inspiracji. Będzie miała wąsy, cztery łapy, miękkie futerko i ogon. Tak proszę państwa, kot jest dobry na wszystko i o tym jest manga „Na kocią łapę”.
Subaru Mikazuki jest sławnym autorem powieści kryminalnych, a do tego samotnikiem, który ludzi znosi bardzo dobrze… tylko z daleka. Bardzo daleka. Taki pisarski standard prawda? *lisi chichot*. Po wielu udanych książkach zaczyna brakować mu pomysłów na ciąg dalszy. Subaru czyta na potęgę, ale prawie nie wychodzi z domu. Jego wyobraźnia karmiona tylko cudzymi dziełami zaczyna szwankować i wtedy na jego drodze pojawia się zjawiskowe stworzenie – kot. Lisioł uważa, że spotkanie lisa uczyniłoby go co najmniej właścicielem Lisiotzera, a nawet Lisoskara, ale cóż… przegrać z kotem to nie tak źle prawda? Taki trochę Koci Glob.
Subaru od razu poczuł przypływ morderczej weny. Sami wiemy, że koty potrafią być inspirujące i nie jest żadną tajemnicą, że w kuwecie ćwiczą zakopywanie zwłok. Jednak kotem trzeba się też zajmować, wykazać zrozumienie dla zwierzaka, a kot jak to kot, potrzebuje zjeść porządnie – najlepiej co 5 minut – mieć wygodnie pod zadem oraz nie zawsze działa w sposób logiczny dla człowieka. Dla samotnika to niemałe wyzwanie, gdy taka niezwykła istota pojawia się w jego otoczeniu.
To teraz wyobraźcie sobie, że oprócz rozdziałów z
perspektywy Subaru, są też rozdziały z perspektywy kota! To zupełnie inne
doznanie. Niesamowicie jest czytać co myśli o tym wszystkim Haru i jakie są jej
motywy do działania. To dwa różne światy łączące się w jednej mandze. Bardzo
fajny pomysł.
Komentarze
Prześlij komentarz