Lisiołowy czołgista
Lisioł miał ochotę na porządną dawkę historii, dlatego wsadził swój ciekawski nochal do książki „Niemiecki czołgista na froncie wschodnim. Dziennik dowódcy” Friedricha Sandera. Jak się można domyślić po tytule, będziecie mieć do czynienia z dziennikiem, czyli opisami działań dzień po dniu. Nie będzie więc to łatwy i przyjemny spacer. Przyszykować trzeba się na ból, krew, pot i łzy. Parasolka dla ochrony przed latającymi flakami też się może przydać *przyznał Lisioł, uginając się już pod swoją ochroną*. Maskowanie to także niezbędnik w tym przypadku, gdyż Rosjanie pokażą Wam swoje „najlepsze ja”.
Swoją przygodę zaczynamy z (wciąż jeszcze entuzjastycznym) przyszłym dowódcą czołgu 11. pułku 6 Dywizji Pancernej tuż przed wojną. Kwiecień 1938 roku. Lisioł musi przyznać, że zwłaszcza 26 dzień owego miesiąca przypadł mu do gustu. Brak służby równa się piciem wszystkiego co ma choć trochę procentów, plus sok jabłkowy i lemoniada. Kontrola gołego tyłka kolegi o trzeciej nad ranem była równie zabawna. Normalne koszarowe życie, które rok 1939 wrzuci do maszynki do mięsa. Lisioł musi przyznać, że wspomnienia ludzi chwilę przed II wojną światową wydają się zawsze takie nierealne, ale to syndrom faktu, że czytelnik wie, co się zaraz stanie. Cisza przed burzą.
Swoją wyprawę z autorem zakończymy 21 grudnia 1943 roku. Co zostało z beztroskiego człowieka, wlewającego w siebie na równi sok jabłkowy, wino i likier? Tego musicie się dowiedzieć sami. Szykujcie się na poszukiwanie wody w lejach po bombach – gnijących ciał poległych jest tak dużo, że lepiej nie podchodzić do żadnej rzeki czy strumienia – głód oraz zimno. W końcu to front wschodni, nie afrykański. Tutaj przetrwanie jest na pierwszym miejscu. Zasady fair play? Kogo to obchodzi na froncie wschodnim? Posłuchajcie narad pod poobijanym Panzerem IV – przynajmniej wybrali dobry czołg *pisnął Lisioł z włazu* – i przygotujcie się na śmierć, krew i… marzenia. Tak, dobrze czytacie, marzenia o przyszłości. O rodzinie, studiach i czasach odległych, które mogą się rozwiać równie szybko, jak dym po uderzeniu granatu.
Lisioł zaprasza na wycieczkę po froncie wschodnim „od kuchni” – jest surowo i bez upiększania.
Komentarze
Prześlij komentarz