Lisiołowe baśnie i bajki

Lisiołowe baśnie i bajki

Lisioł uwielbia opowiadać bajki, na przykład te o butelce bez dna i misce, w której nigdy nie braknie truskawek. To dobre bajki. Baśnie są trochę mniej przyjemne, bo zwykle trzeba się przy nich znacznie więcej natuptać. Na szczęście książka Mieczysława Rościszewskiego zgodnie ze swoim tytułem – „Słowiańskie baśnie i bajki” – zawiera jedne i drugie.

Lisioł musi z zadowoleniem pisnąć, że lisy są godnie reprezentowane pośród opowieści! Są tutaj lisy pomocne, mądre, przebiegłe, a także jeden, który dał się przechytrzyć gęsiom – to z pewnością był amerykański kuzyn! Chociaż koń, który kopnął diabła w twarz tak mocno, że się niebożątko kopytami nakryło, też jest niczego sobie. Ale trzeba pisnąć coś więcej o zawartości książki, prawda? Jest ona podzielona na części poświęcone opowieściom z Bośni, Bułgarii, Chorwacji, Czech, Kaszub, Łużyc, Moraw, Polski oraz Rosji, dzięki czemu można szybko znaleźć interesujący nas tytuł. Skoro kwestie organizacyjne mamy za sobą, Lisioł daje susa między strony i rozpoczyna radosne buszowanie!

Tym sposobem Lisioł napił się wina z braćmi, którzy spotkali się na polu bitwy po długiej rozłące, pomógł odważnemu młodzianowi zdobyć magicznego konia – wszak to niezbędny, potrzebny do uratowania porwanej pawiej-niewiasty z leża smoka. Dzień jak każdy inny. Lisioł dał złą radę pewnemu zarozumiałemu wilkowi, a także obserwował, jak kolejne diabły zostają wyprowadzone w pole przez sprytnych chłopów. Dla równowagi wodniki wciągnęły kilku ludzi pod wodę, zwłaszcza tych chciwych i nieskorych do pomocy – jeżeli czytaliście takie pozycje, jak „Sztolnia w Sowich Górach” to książka to wiecie, czego się spodziewać. Większość opowieści jest stosunkowo krótka i niezbyt skomplikowana, ale pozwalają poczuć nastrój minionych epok – zwłaszcza osobom o historycznym zacięciu. Nie dziwota zatem, że bajki bośniackie czy bułgarskie tak często stawiają Turków jako wrogów, którym trzeba albo służyć, albo stawiać opór.

Czy warto? Lisioł się dobrze bawił, ale to lektura dla miłośników folkloru oraz historii, którzy chcą zanurzyć się głębiej w klimat baśni, które nie zawsze mają szczęśliwe zakończenie

Chociaż Lisiołowi same opowieści się podobały, musi wskazać na pewne niedomagania samej książki. Do baśni i bajek przydałoby się kilka słów komentarza, który pomógłby zrozumieć kontekst opowiadanych historii. Lisioł wie, że w przypadku baśni bośniackich tak często wspominani są sułtani, Turkowie czy handżary ze względu na historię regionu oraz jakże częste wojny między Osmanami a monarchią Habsburgów. Przydałoby się jednak wyjaśnienie dla wszystkich czytelników, które tłumaczyłoby zniuansowaną rolę bajek. Podobny zarzut futrzak może wysunąć wobec tekstów z Polski. Część z nich brzmi całkiem znajomo, zupełnie jak baśnie braci Grimm. Mamy tutaj opowieści bliźniaczo podobne do „Czterech muzykantów z Bremy”, „Stoliczku, nakryj się”, czy „Królewny Śnieżki” – a właściwie te same teksty. Lisioł zachodzi w głowę, czy autor – zresztą międzywojenny tłumacz baśni braci Grimm na polski – skopiował niektóre teksty, tworząc swój zbiór, czy też opowieści te w istocie dotarły na ziemie Polski i zapuściły korzenie na terenach zaboru pruskiego? Lisioł nie wie i chciałby się dowiedzieć. Niestety zabrakło tutaj dodatkowego wyjaśnienia, co dla niektórych czytelników może stanowić spory minus.


 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Lisioł Wars Jedi: Survivor

Ja Lisioł

Wilczy Dół