Biały Lisioł

Biały Lisioł

Lisioł rozgościł się na łamach 20 numeru Magazynu Biały Kruk w dziale artykułów. Wyścielał sobie tam norkę pod tytułem „Więcej niż Lisioł”. Zaciekawionych Lisioł odsyła do darmowego wydania tego internetowego czasopisma, sam zaś potupta dalej w stronę opowiadań.

Już na starcie Lisioła zauważył, że czcionka w zaimkach robi esy floresy co jakiś czas, co w sumie pasuje do pierwszego opowiadania. W zamyśle rozważania kwestii związanych ze schizofrenią oraz problemami z tożsamością, ale dla Lisioła był to jeden wielki bełkot, usprawiedliwiony chorobą psychiczną. Zamiast kreatywnego wykorzystania tak trudnego przecież tematu na koniec zaserwowana została podniosła puenta o samotności…

Na szczęście drugie opowiadanie już zapachniało kurkumą i kardamonem. Hinduski klimat, upał i Lisioł popijający mleko makowe w świątyni pawiego bóstwa. Do tego szalona kobieta, która przeszła przez samospalenie oraz młody kapłan. Dobrze się zapowiada, prawda?

Po gorącym dotyku pawich piór, Lisioł dał się pochłonąć snom. Możliwość kupienia sobie dowolnej przygody i wyśnienia jej, jest odurzająca. Pomyślcie tylko! Moglibyście kupić sen w którym jesteście Lisiołem. Prawdziwa magia! Sen się jednak nieco psuje, gdy okazuje się, że sny zaczynają się krzyżować. Do utopijnego świata napływa teoria o pojemnikach na duszę, samotności i oderwaniu się od rzeczywistości, a było tak fajnie.

Wystarczyło jednak przeskoczyć dalej, aby czar snów prysł. Oto Lisioł pojawił się w domu pełnym patologii, wysłuchując rozpaczy dziecka zamkniętego w domu z nienawiścią sączącą się z jego własnych rodziców. Co może zrobić dziecko? Oczywiście błaga o pomoc. Otrzymuje w zamian jeden szczęśliwy sen oraz całą wieczność rozpaczy, glizd i przemocy – Lisioł aż stracił apetyt. Nie dość, że codzienność bywa jaka bywa, to jeszcze takie bagno serwują w opowiadaniu. Najlepsze (najgorsze) jest to, że z opowiadania nic nie wynika, poza sugestią, że przewrotnym sposobem na wyjście z przemocy domowej jest… morderstwo. Szokowanie dla szokowania. Milion minusów.

Z działu przemocy domowej Lisioł przedostał się na zamek. W jego murach zamieszkał inny rodzaj przemocy – przemoc psychiczna. Widać autorzy sobie upodobali temat prześladowanych dzieci – ponieważ choroby psychiczne nie dotykają innych osób, prawda? Ale wracając do tematu. Tym razem Lisioł miał do czynienia z dziewczyną o rękach króla Midasa. Pomysł dość ciekawy, choć rozwinięcie fabuły dość przewidywalne, ale źle nie było – przynajmniej bohaterka uległa przemianie przy końcu tekstu i to przemianie w dobrym kierunku, bo wzięła sprawy w swoje ręce.

Kolejne opowiadanie przeniosło Lisioła do kobiety, która chciała być idealna. W tym celu znalazła sobie pokój w którym mogła zamknąć wszystkie swoja żale, smutki, cierpienia. Potem dołączyły do tego krew i łzy, z których narodził się potwór zjadający gości przybywających z wizytą. Lisioł pokręcił łebkiem na nie i wyszedł z tego domostwa. Ma już serdecznie dość obserwowania ludzi, którzy się tną, zabijają czy wyczyniają inne cuda ze sobą, ale zmusi się do przetuptania przez ostatnie opowiadanie.

Ostatnie opowiadanie przeniosło Lisioła do świata w konwencji sci-fi, gdzie króluje motyw odradzania się po śmierci. Trzeba przyznać, że autorka stworzyła bardzo ciekawą koncepcję, która z miejsca przypadła futrzakowi do gustu.

Opis magazynu zachęca do lektury stwierdzeniem, że celem numeru jest przełamanie stereotypów oraz pokazanie, iż chorób psychicznych nie należy się bać. Wyszło stereotypowo, a zamiast pomocy – w większości przypadków – bohaterowie wpadali w coraz większe kłopoty, nic ze sobą nie robili lub odbierali komuś życie. Piszcząc wprost, postaci spotykały się z karą, wynikającą z obciążenia chorobą psychiczną, aniżeli z pomocą. Jak to się ma do stwierdzenia, iż takich schorzeń bać się nie należy? Jeżeli celem było osiągnięcie katharsis oraz zaduma nad chorobami psychicznymi, to szokowaniem dla samego szokowania  się tego nie osiągnie. *gniewne tupanie łapką* Poza opowiadaniem hinduskim, opowieści o złotorękiej i ostatnim tekście w klimacie sc-fi, reszta to tylko sterta słów, którą ktoś postanowił oblać krwią i porąbaną psychiką, sądząc, że będzie to fascynujące. Nie, nie było. Warto tutaj dodać też, że jeśli omawiane dwa opowiadania - Pogubione piegi i Jelonek - są tylko przedstawieniem choroby psychicznej, to nie mają w sobie nic z fantastyki.

To jak na razie najgorszy numer jaki Lisioł czytał. Najlepiej o tym świadczy fakt, że futrzak nawet nie zajrzał już do drabbli, mając absolutnie dosyć.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Lisioł Wars Jedi: Survivor

Ja Lisioł

Wilczy Dół