Diabeł w kulturze Lisioła

Diabeł w kulturze Lisioła

Lisioł uwielbia książki o historii, a jeżeli jest to pozycja ciekawa, lekko napisana i przystępna, to futrzak aż piszczy z uciechy. Dzięki uprzejmości wydawnictwa Replika Lisioł miał okazję dać nura między strony książki Michała Rożka pod tytułem „Diabeł w kulturze polskiej”. Czy lektura była udana? Jeżeli diabelskie snopki siana oraz mnisi w przerażeniu wołający „kobieta!” nie zachęcają do czytania, to Lisioł już śpieszy – kieliszek w górę – śpieszy z wyjaśnieniem.

Tuptanie śladem diabła Lisioł rozpoczął na długo przed doniosłymi wydarzeniami na weselu w Kanie Galilejskiej. Autor w bardzo przejrzysty sposób przedstawia narodziny koncepcji dualistycznej (pełna butelka dobra, pustka butelka zła) oraz jej wpływ na kreację pojęć dobra i zła w chrześcijaństwie. Odwołując się zarówno do kanonu, jak i pism apokryficznych, Lisioł dowiedział się o pewnym Satanaelu oraz jego piekielnych zastępach, których liczba podejrzanie kręci się wokół wielokrotności liczby 6. Szkaradne towarzystwo, zaiste. Niegodne nawet pisku.

Pierwsze rozdziały dały Lisiołowi pojęcie o tym, co ludzie w dawnych wiekach uważali za diabelskie. W dużym skrócie: wszystko, a zwłaszcza kobiety. Grymas nie opuszczał futrzakowego pyszczka, gdyż białogłowych nie godzi się tak traktować! Jednocześnie średniowiecznym nie przeszkadzało traktowanie mniszek z najwyższym uznaniem… albo zamiana klasztorów w domy uciech, gdzie zajmowano się wszystkim, prócz modlitwy. Boccaccio dobrze uchwycił naturę „zapędzania diabła do piekła”, jeżeli wiecie, co Lisioł ma na myśli.

Mając za sobą solidne przygotowanie pod postacią wizyty u rozbrykanych mniszek, futrzak przybył na ziemie polskie, aby studiować w krakowskim Collegium Maius w towarzystwie pana Twardowskiego. Lustra, wywoływanie duchów, tajemnicze laboratoria oraz nauka z diabelskich ksiąg to jest to, co Lisioł lubi najbardziej w takich pozycjach! Michał Rożek potrafi przybliżyć złożoną tematykę ze znawstwem oraz lekkością pióra, co w przypadku takich książek nie jest częste. Odrobina humoru również wkrada się pomiędzy opowieści o diabłach. Lisioła uradował zwłaszcza ten fragment: „mnisi powypadali z cel i ujrzeli snop słomy. Zatem szatan”. Futrzak pokiwał głową. Wielka mądrość przemawia przez pobożnych braciszków. Snopom słomy ufać nie można, bo diabeł to sprytna bestia. Gdy jednego z krakowskich biskupów znaleziono pod łóżkiem nierządnicy, zgodnie uznano, że to szatan przybrał postać duchownego. Przecież to niemożliwe, aby święty mąż odwiedzał taką kobietę, prawda? Aż chce się znacząco spojrzeć w stronę czytelnika i mrugnąć okiem.

Książka stanowi bardzo ciekawą pozycję dla wszystkich osób, które są żywo zainteresowane wiedźmami, cyrografami, diabłami oraz bogatym kontekstem kulturowym, odpowiedzialnym za stworzenie najpopularniejszych polskich legend. Od pierwszych wieków chrześcijaństwa po czasy współczesne, Lisioł zdecydowanie poleca udać się na wyprawę śladem czartów – tych przebiegłych i zgoła nierozgarniętych – albo wyprawić się z widmowym biskupem na nocną galopadę w poszukiwaniu kochanki. Wszak diabeł niejedno ma imię.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Lisioł Wars Jedi: Survivor

Ja Lisioł

Wilczy Dół