Lisioł w sosie słowiańsko-wikińskim.
![Obraz](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhb1jpRuLYwHlhIrUV2NtcdrsPiddcJwU1ugenoTbRxzllPbX6HHK458AglKUR1fxaUQ6Qd-pFg9KQTWZebvoQ1OidAxTIuXKuz6tOU3tgB78u9Aizug6IIiy26iQ_FV3SjCrl6JpzBFax-/w370-h463/133295086_404163834130950_9188233621747862855_n.jpg)
W trakcie trwania Świąt, Lisioła zainteresowały ciekawe zapachy niedaleko jego norki, dlatego wystawił uszy i z zainteresowaniem wyruszył na poszukiwania źródła tego nieprzyzwoitego kuszenia z samego rana. Tak natrafił na nietypowe zbiegowisko Słowian i Wikingów, którzy pichcą niezłe kłopoty na środku lasu. Niezrażony możliwym niebezpieczeństwem, Lisioł podkradł się bliżej, zanurzając łeb w dzbanie pełnym mleka, pozyskanym z reniferów - lepiej nie pytać głośno, jeszcze pomylą Lisioła z reniferem i dopiero będzie problem! Oblizał pyszczek, po czym ruszył dalej, podglądając z ukrycia jak postawna wikińska kobieta robi przetwory podobne do kiełbasy. Trzeba przyznać, że te jelita wypchane słoniną, krwią i mięsem wyglądają mało apetycznie. Do tego doszło wypiekanie chleba przaśnego, z mąki żytniej, jęczmiennej, a nawet grochowej, z dodatkiem kory sosnowej i piasku. Lisioł przekrzywił głowę nieco w bok, uważając, że bardzo dziwne mają tutaj zwyczaje, ale trzeba przyznać, że od samego patrz...